3 Obserwatorzy
27 Obserwuję
malooryginalna

Looking for unique

Głównie siedzi w swojej głowie, marzy, śni, zakochuje się w mężczyznach z książek, kocha literaturę. Wierzy, że kiedyś spotka swojego Daemona Sadiego i ruszy z nim, lub bez niego, na poszukiwanie Atlantydy. Przyjaźni się z Yennefer i Geraltem, a wieczorami chodzi na bale w wiktoriańskiej Anglii. I cały czas zadaje sobie pytanie, gdzie zaczyna a gdzie kończy się normalność.

Puk, puk - to ja, zło

Alicja w Krainie Zombie - Gena Showalter

"Powinnam" - słowo udręki, nie zaś pocieszenia"

Każdy ma swoje typy książek i każdy lubi siakie i owakie. Ja lubię najbardziej fantastykę, chociaż to brzmi banalnie i pewnie głupio, ale uwielbiam też młodzieżówki. Jednak znam takich co czytają same kryminały. Szanujmy swoje wybory w końcu człowiek człowiekowi człowiekiem. No a zombie zombie zombie.

"Głodni... łakną mózgów... i pochłoną też twój."

Ali... Moja słodka Ali... Ah. Jaka to była przygoda. Jaka ty byłaś genialna w swojej bezczelności i upartości! Pokochałam cię i teraz nie potrafię cię wypuścić z głowy, bo stałaś się moją przyjaciółką. Jesteś tak dobrze skreowaną postacią, tak dobrze przedstawioną i przemyślaną. Pyskatą, pewną siebie blondynką! Eh! Dlaczego nie istniejesz naprawdę?! Do tego Cole. I Kat. Pokochałam wszystkie te postacie! Wszystkie mają w sobie to "coś". Wszystkie są skonstruowane perfekcyjnie i właśnie tego spodziewałam się po pani Showalter. I dobrze że się nie zawiodłam.

"Nigdy nie zapominaj, że zło jest złem. Nie możesz tego zmienić. Nie możesz poprowadzić go ku światłu. Ale jeśli na to pozwolisz, ono poprowadzi cię ku ciemności."

Fabuła. Niby nic. Jednak proszę was: ZOMBIE! To już mówi samo za siebie! Do tego to nie są zwykłe zombie, a jeśli tak jest to fabuła jest ORYGINALNA! I to przemawia samo za siebie. Pojawia się romans, pojawia się akcja, dużo akcji, dużo walki, walki, walki i jeszcze raz walki! Fabuła jest jednak nastawiona na młodzież no i nie ma prawie, że nic wspólnego z tytułową Alicją w krainie czarów. Jednak to nie znaczy, że coś mi w niej nie pasowało. Wszystko na swoim miejscu, osoba którą bym się nie spodziewała o zdradę, zdradza a ten co jest zły jest dobry i wszystko jest idealnie!

"Posłuchajmy bolesnego chóru."

Styl i język autorki to jest majstersztyk dla powieści takiej jak ta. Przyznam się, że czytałam inne książki pani Showalter, jednak dla dorosłych a tutaj proszę, potrafi zmienić język na język młodzieżowy, wpleść kilka przekleństw, pocałunków i scen podtekstowych. Po prostu czysta zabawa dialogami, kreacją świata, bohaterów i językiem.

"Mnogość gorących, spoconych facetów i ostra broń. Właśnie wkroczyłam w fantazję każdej dziewczyny."

Reasumując: Bawiłam się świetnie. Genialnie!(moje ulubione słowo ostatnio) Pokochałam Ali, pokochałam Cola, pokochałam wszystkich bohaterów. Łyknęłam 500 stron w półtora dnia i potem rozryczałam się nad ostatnim zdaniem, bo nie mogłam przeboleć końca książki. Zakochałam się w tej historii, trudno mi wrócić do świata rzeczywistego i trudno mi normalnie chodzić do szkoły i funkcjonować. Jednak wiem, że niektórym wyda się ta powieść bez większego sensu i bez żadnych wartości, myślę, że pani Showalter napisała ją z przymrużeniem oka, więc tak ją traktujmy! Oceniam nooo a jak myślicie? Nie mogę dać niżej - 6/6. Genialna i nieoceniona zabawa.

"Każdego dnia zegar tykał - albo nie. Koniec mógł nadejść w ułamku sekundy. Mgnienie oka, oddech, chwila. Nie ma, nie ma, nie ma."

KILL THEM ALL!

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Rozstania i powroty

Nasze rozstania - David Foenkinos, Agnieszka Rasińska-Bóbr

"Często słowa dają mi schronienie aż do świtu, a litery zlewają się z marzeniami na granicy snu."

Wolicie filmy czy książki? Albo filmy na podstawie książek? A czytaliście kiedyś książkę, która była jak film? Tak realistyczna i tak dobrze napisana, że czuliście się jak w kinie z popcornem w ręku? Panie Foenkinos, ma pan talent.

"Jeżeli idziesz na imprezę i wszyscy dookoła, oprócz jednej osoby, padają, to znaczy, że twoim przeznaczeniem było spotkać tą osobę."

Co mogę powiedzieć o bohaterach? Albo bardziej o bohaterze? Był genialny. Idealny według mnie. Zabawny, błyskotliwy marzyciel. Pokochałam Fritza, jego przemyślenia i to kim był. Chciałabym go spotkać na ulicy, chciałabym go poznać, porozmawiać z nim, bo wiem, że byłby mi bratnią duszą. Był idealną postacią do fabuły jaką stworzył Foenkinos. Alice nie uwiodła mnie aż tak bardzo, może ze względu na to, że miała niekonwencjonalne podejście do Fritza, z którym ja się utożsamiam. Więc kiedy czytałam ich kłótni, porównywałam je z kazaniami moich rodziców.

"Oddzielała od siebie sylaby w wyrazie "teraz", powiedziała: t-e-r-a-z, to był sposób, żeby przedłużyć teraźniejszość."

Fabuła jest bardzo dobrze skonstruowana. Całe życie Fritza pokazane jest w idealny sposób w otoczce Paryża, małych uliczek i wieży Eiffla. Komediowe sytuacje, przy których parskałam śmiechem były przedstawione idealnie. Były też momenty przy których się wzruszałam i płakałam jak bóbr, zadając sobie pytanie: "Dlaczego?". Fabuła przypominała mi filmy Woodiego Allena, którego tylko niektóre dzieła trawię. Gdyby Allen nagrał Nasze rozstania oglądałabym je bez końca, tak zakochałam się w ten powieści.

"Kupiłem jej film Maurice'a Pialata Nie zestarzejemy się razem na DVD i zamazałem na czarno przeczenie. Może to właśnie powinniśmy zrobić, żebyśmy byli razem szczęśliwi - zamalować na czarno przeczenia."

Styl i język są tak lekkie, że aż nierealne. Bardzo wciąga i nawet nie zauważysz jak skończysz powieść. Do tego dochodzi barwny obraz postaci i wartkie dialogi. Wszystko przedstawione realistycznie i dynamicznie, dzięki czemu kończymy książkę w trzy dni, jak nie mniej.

"Nie pamiętam, kto napisał zdanie: "Jedynie świece znają tajemnice agonii.", ale w naszym przypadku tak właśnie było, zgłębialiśmy intymny sekret agonii."

Reasumując: Świetnie się bawiłam i cieszę się, że zapoznałam się z Foenkinosem, sięgnę na pewno po inne jego powieści. Oglądałam film czytając i to było tak świetne w tej powieści. Allen bierz się za ekranizację Naszych rozstań! Filozoficzna i zabawna, połączenie idealne. Już poleciłam ją moim znajomym i rodzinie i mam nadzieję, że pokochają Foenkinosa tak ja to zrobiłam. W końcu nie codziennie ogląda się się książkę, czytając. Oceniam 5+/6 - czego mi zabrakło? Niczego. Po prostu nigdy nie przepadałam za Woodym Allenem.

"Zawsze jest tyle szczęścia, zanim umknie. Powinniśmy byli się go bać, bać nieszczęścia, które mogło zapowiadać."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Czy jedna osoba może kompletnie zmienić nasze życie?

Lucas - Kevin Brooks, Anna Urban, Miłosz Urban

"Chwile, które wydają nam się wyjątkowe, bardzo szybko giną w codzienności."

Czego szukamy w książkach? Nauczki? Chwili relaksu? Wytchnienia? Oderwania od rzeczywistości? Czy może wylania z siebie wszystkich emocji które wzbierają w nas od dłuższego czasu?

"Wolałabym nie musieć dorastać. Świat stawał się zbyt przygnębiający."

Nigdy nie lubiłam słowa "lovestory". Od razu mam w głowie tępawą komedyjkę z płytkim romantycznym wątkiem. Nie uważam, że takie książki są złe, bo sama czasem lubię pośmiać się do stron, jednak nie lubię gdy przypisuję się płytkość książkom takim jak Lucas.
Uwielbiam bohaterki, które sa po prostu "moje". Upodobniam się do nich, czytając książki i właśnie z Cait miałyśmy nić porozumienia. Była ona skonstruowana bardzo trafnie, z lekka zamknięta w sobie, posiadająca swoje zdanie, którego nie wypowiada, filozofka, marzycielka która ucieka od kłopotów i nienawidzi ludzi którzy uważają się za dorosłych a są dziećmi. Miała wszystko to, co bohaterka powieści dla młodzieży powinna posiadać. Dlatego dogadywałam się z nią niesamowicie i teraz za nią tęsknie.

"Spojrzałam jej głęboko w oczy, szukając tego, kim była, kiedy była sama... ale nic nie zobaczyłam. Dziewczyny jej pokroju nigdy nie bywają same, bo bez tłumu dookoła musiałyby by sobą, a tego by nie zniosły."

Fabuła bardzo podobna do Baśniarza, nie pojawiają się jednak morderstwa oraz główny wątek baśni, jednak całość fabuły skonstruowana w obu książkach identycznie. Autor chciał nam przedstawić nietypową miłość w której nie dochodziło do żadnego kontaktu fizycznego a jednak główna bohaterka kochała i widać to było najbardziej na końcu książki. To była jedyna z wad - brak kontaktu fizycznego bohaterów. Było to aż nazbyt nierealne, w XXI wieku nie istnieją związki w których pary nie dotykają się ani nie całują. Reszta utrzymana w napięciu, podobały mi się wątki z Jamiem Taitem, który uważał się za bóstwo. Do tego wątek z Bill która nagle zmienia się o 360 stopni była takim smaczkiem który wpadł mi w oko. Lubię takie książki. Nawet bardzo.

"Ale choć tak uważnie słuchałam, choć nastawiłam uszu, podmuchy wśród konarów nic mi nie powiedziały.
Może to nie wina wiatru, tylko ja jestem odporna na magię?"

Styl i język autorki to czysta przyjemność dla czytelnika. Bardzo szybko wtapiamy się w świat głównej bohaterki. Opisy są bardzo szczegółowe, barwne, nie nudzą. Dialogi wartkie, realistyczne, bardzo dobrze kreują bohaterów. Ładnie i zgrabnie ujęte przemyślenia Cait, które dają impuls do myślenia i rozważań.

"-Nie zawsze można uniknąć złych rzeczy; czasem nie ma się wyboru. Po prostu trzeba robić to, co uważa się za najlepsze w danej sytuacji."

Reasumując: Jestem oczarowana jednak nie zachwycona. Być może dlatego, że przeżywałam wszystkie te same emocje już przy Baśniarzu(co nie znaczy, że nie płakałam na końcu). Lubie kiedy powieść wciąga i Lucas wciąga owszem, jednak gdy odkładamy książkę na półkę, łatwo o niej zapomnieć. To tylko kilka godzin czystej fantazji i buszowania po zmysłach ludzkich, nic więcej. Autor daje nam powieść młodzieżową, która niektórych zachwyci na długie lata, jednak ja już raz to przeżywałam - Baśniarz wita! Daję 5/6 - wszystko pięknie, zgrabnie, więc można sięgnąć gdy chcesz się zatopić w marzeniach, jednak jeśli czytałeś Baśniarza, lub nie znosisz młodzieży, to odradzam.

"Istnieje cały mnóstwo uczuć: miłość, nienawiść, gorycz, radość, smutek, podekscytowanie, zakłopotanie, strach, gniew, pożądanie, poczucie winy, wstyd, wyrzuty sumienia, żal...
I żadnego z nich nie potrafimy kontrolować."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Otruć go, czy może poczekać?

Siła trucizny - Snyder Maria V.

Trucizna – substancja organiczna lub nieorganiczna, która po dostaniu się do organizmu, w stosunkowo niewielkiej dawce, powoduje niekorzystne zaburzenia w jego funkcjonowaniu, inne niekorzystne zmiany w organizmie lub śmierć./wikipedia.com

"Czułam się jak zagubione dziecko, które szuka czegoś, co posłużyło by za przytulankę, czegoś o delikatnej fakturze co nie mogłoby mnie skrzywdzić."

 

Yelena... oj Yelena... niby wszystko dobrze a jednak coś tutaj nie gra. Na początku była świetna, idealna bohaterek fantasy: tajemnicza, intrygująca, mroczna a potem jakoś te wszystkie cechy zniknęły. Była jednak bardzo schematyczną postacią, która pojawia się w tego typu książkach aż za często i to po prostu nudzi. Valek, główna postać męska jest również za bardzo przerysowany: tyran, który ma słabość do jednej z uczennic. Schematycznie i bez błysku oryginalności.

 

Fabuła. Niby świat jest jedyny w swoim rodzaju, niby Iksia nigdy wcześniej nie istniała i powstała dopiero w wyobraźni pani Snyder. Jednak no niestety... nic nowego. DO tego nie wiem czy to miało tak wyglądać, ale niby wszystko dzieje się jakby w czasach średniowiecza, a tutaj nagle pojawia się fabryka i porównania do robotów, które nie istniały w tamtych czasach. Początek książki był prześwietny, miałam nawet myśli, że to będzie jedna z serii które zapamiętam na całe lata, jednak im dalej w las tym ciemniej. Wątek miłosny miał tyle napięcia, które stopniowo się rozsypywało, aż zniknęło i główna scena niestety nie robi furory. Wątek magii byłby idealny, gdyby zamiast gadaniny pojawiła się lekka akcja. W fabule występuje brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Wszyscy wychodzą z opresji, wiadomo od razu kto jest łącznikiem, wszystkiego idzie się domyślić.

"-Czy tak właśnie się stało z moim poprzednikiem?
-Oscove?-[...]- Nie był w stanie przełknąć tego wszystkiego."

Język autorki był dobry na początku, jednak na kolejnych stronach jakby spuściła gardę i niestety ale nie był tak dobry jak przedtem. Plątały jej się dialogi, niektóre zdania nie miały sensu. Pojawiło się kilka błędów logicznych. Opisy miała niezłe, jednak na pewno nie rozwoju akcji. Podobali mi się bohaterowie których wykreowała, jednak to już było! Do tego dialogi pochodziły rodem z filmów. ogółem słabiutko pod koniec.

 

Reasumując: Książka była dobra. Naprawdę, zakochałam się w niej. Jednak potem moje uczucie zniknęło w miarę jak czytałam dalej. Autorka jakby miała pomysł na pierwsze rozdziały a potem rozciągała niektóre sytuacje na potrzeby wydawnictwa. Bohaterów chciała stworzyć takich jak w książkach fantasy, przez co wyszli aż za bardzo schematyczni. Fabuła również z lekka naciągana i niestety ale przerysowana, a styl i język oraz dialogi zaczerpnięte rodem z filmów... Niestety pani Snyder, chciałam żeby to była jedna z tych moich książek, jednak nie tym razem - 3-/6. Było nieźle jednak to nie to.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Treize Returns

Płonący stos. Księga 2: Kamienne skrzydło. Naszyjnik wody - Cate Tiernan

Kiedy Zmierzch przeżywał chwile sławy, inne autorki chciały być oryginalne i sięgnąć po temat również skupiający się wokół fantastyki, jednak dotyczący czarownic nie wampirów. Były lepsze(Libba Brey) ale i były gorsze(L.J.Smith) które się za magię brały, no i Tiernan należy na pewno do tych pierwszych.

Dawne, spokojne życie Thais w Connecticut to już tylko odległe wspomnienie. Odkąd przeniosła się do Nowego Orleanu, odkryła, że ma siostrę bliźniaczkę i że obie są czarownicami.

 

Dlaczego zasięgnęłam po 2 część? Z powodu bohaterów. Urzekły mnie bliźniaczki, które w drugiej części są jeszcze bardziej rozbudowane i do tego jakby unormowane, nie ma aż takiej wielkiej różnicy pomiędzy Clio i Thais. Do tego co dziwne w 1 części kochałam Thais, a w drugiej zwróciłam się w stronę Clio. Widać, że autorka rozwinęła się, i druga część jest bardziej przemyślana niż pierwsza, mniej młodzieżowa a już bardziej dorosła. Do tego rozwinięte są relacje Treize, dowiadujemy się kilku ciekawych faktów, które szokują. Wielkim plusem jest Richard, którego pokochałam całą sobą i w momentach kiedy pojawiał się w książce moje wnętrzności skręcały się i nie mogłam wtedy zrobić nic innego niż czytać. Luc, trochę zmężniał, jednak wciąż pamiętam go jako ciamajdę z pierwszej części...

 

Fabuła jest jeszcze lepsza. Naprawdę, jestem zdziwiona jak autorka potrafiła mnie zaskoczyć. Nie zdarza się to często. Wszystko jest dopracowane, jednak wkurzyła mnie lekko końcówka z pewna osobą której imienia nie zdradzę, mogę powiedzieć, że nie zaczyna się na L ani na R. Akcja urywa się jakby w połowie, chyba że przypadkiem przeskoczyłam kilka kartek.. Jestem pod wrażeniem przebiegu relacji Richarda i Clio - motylki w żołądku! Bardzo dobrze rozegrana sytuacja z rytuałem, mroczną bliźniaczką i powiązaniami rodzinnymi. Naprawdę dobra fabuła, jednak czuje się niedosyt. Wszystko kończy się zbyt szybko.

 

Styl i język od poprzedniej części poprawiony na lepsze. Naprawdę o wiele sprawniej się czyta, nie rzuca się w oczy płytkość Clio, która w sumie w drugiej części znika. Dialogi są wartkie, bohaterzy przedstawieni bardzo realistycznie. Do tego sceny które mają wywoływać motylki, dają dużo więcej. Ostatnio nie trafiłam na żadną książkę, która tak by mnie ruszyła. Zaklęcia są opisane dobrze, lepiej niż w księdze pierwszej, nie pojawiają się prawie żadne formułki, których nienawidzę.

 

Reasumując: Książka jest świetna. Pewnie uznacie mnie za głupią, lub za bardzo młodzieżową, ale co mam powiedzieć jak naprawdę dobrze się bawiłam z Clio i Thais? A do tego Richard... Naprawdę świetnie spędziłam czas, śmiejąc się i wzruszając i chciałabym to powtórzyć bo kocham gdy książka mnie tak pochłania, że nią żyję. Oceniam 6/6 - pewnie nie zasługuje, ale nie czytałam ostatnio nic takiego co by mnie aż tak ruszyło wewnętrznie. Richard już tęsknie! Jeśli istniejesz, napisz - napalonanaricharda@gmail.com

 

PS Wybaczcie za brak cytatów, jednak nawet żadnych nie wychwyciłam tak książka przeleciała mi przez palce.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Wróćmy do Wizji

Głos - Anne Bishop

"Nazywali ją Głosem, ponieważ go nie miała."

Bishop zaserwowała mi powrót do Efemery, który pokochałam. Szkoda, że trwało to tak krótko, jednak znów przypomniałam sobie za co Bishop należy do moich ulubionych autorek. Głos jest krótkim opowiadaniem, ale tłumaczy kilka spraw zawartych w ostatniej części serii Efemery: Moście Marzeń. Akcji nie ma dużo, jednak jest to sprawne, ładnie napisane opowiadanie, które bardzo mi się podobało. Nie będę go oceniać, bo wiadomo, że Anne Bishop zawsze zasługuje na szóstkę.

Co do dwóch pierwszych rozdziałów Pisane szkarłatem.. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!!! Po prostu chciałabym już mieć tą książkę w swoich łapkach i móc przerzucać kartki palcami, po dwóch rozdziałach wiem, że szykuje się coś wielkiego, coś czego jeszcze nie było. Nakręciłam się na Simona, jednak trochę boje się o to, że pojawia się w formie Wilka, nie wiem czy nie za bardzo będzie kojarzyć mi się z wilkołakami. Jednak na razie jest pięknie, nie psujmy tego. Czekam. Przybywajcie INNI!

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Błazen się śmieje…

Posłaniec - Markus Zusak

"-Pospiesz się, suko! - warczy, kiedy dziewczyna podaje mu torbę Zakładam, że to obowiązkowy ton podczas napadu. Z pewnością oglądał właściwe filmy."

Przyszłość jest zawsze niewiadomą i przez całe życie rozmyślamy o niej. Co będziemy robić za miesiąc, za rok, za kilka lat. Myślimy o tym kim staniemy się w przyszłości, lub na jakim stanowisku byśmy siebie widzieli. A co jeśli wszystko jest spisane, gdzieś tam daleko? Jeśli ktoś już wie co jest nam przeznaczone? I nagle ta osoba daje nam znak. Kartę. Asa.

"Chcę zapytać go, czy kochał tamtą dziewczynę i czy wciąż za nią tęskni. Żaden dźwięk nie opuszczał jednak moich warg. Czy naprawdę pozwalamy innym, by nas poznali?"

Sięgnąć po Zusaka chciałam już dawno, tylko jakoś albo zapominałam, albo akurat czytałam coś innego ale w te wakacje spięłam się i chociaż, że jego książki są naprawdę drogie(40 złoty za 300 stron?) to kupiłam "Posłańca". Główny bohater jest mi prawie rówieśnikiem(19 wiosenek) i rozumiem jego tok myślenia nawet jeśli on go nie opisuje. TO się po prostu czuje. Ed stał mi się bardzo bliski. Dał mi inspirację do wzięcia się za siebie, jest inteligentny, odważny i wierzy w przeznaczenie. Jednak książka jest tak misternie napisana, że nawet jakbyśmy szukali poszczególnych cech charakteru Eda sprzed zmianą, nie znajdziemy ich. Autor chce żebyśmy postrzegali go jako tego kim staje się po dostaniu karty. Po dostaniu przepustki do przeznaczenia.

"Wszyscy mamy swoje obowiązki. Wszyscy cierpimy. Wszyscy znosimy swoje porażki dla dobra ludzkości."

Fabuła jest jedną z tych, które podobają się człowiekowi chociaż nie za dużo się w nich dzieje. Nie ma wielkich pościgów, strzelanin i innych takich, jest za to rozmyślanie na temat natury ludzkiej, jej słabości, na temat tego jak wygląda teraźniejsze społeczeństwo i co możemy MY mali, zrobić dla drugiego człowieka. Nie raz miałam łzy w oczach kiedy Ed wypełniał swoją powinność, nie wiem czy z powodu szczęścia czy z powodu jakiejś dziwnej alergii, jednak łzy były. W pewnym momencie, Ed staje na granicy psychicznej. Nie potrafi ogarnąć tego co się dzieje i dobrze to rozumiem, bo sama bym się zastanawiała: Kto do cholery przysyła mi te karty?! Historia Eda jest bardzo dopracowana, autor wiedział co chce przekazać i jak chce to przekazać. Pozostaje mi tylko zaklaskać i schylić czoła.

"Taksówkarz. Miejscowy nieudacznik. Wzorzec przeciętności. Kiepski kochanek. Żałosny karciarz. A teraz jeszcze gość przyciągający dziwactwa niczym magnes. Przyznajcie to. Niezłą listę stworzyłem."

Język autora jest jak gąbka, wchłania cię. Nie potrafisz się oderwać, a jak już to robisz to tylko na wyjście na siku. Zusak potrafi tworzyć atmosferę nie powiem, bardzo podoba mi się jego styl i jego zdania pojedyncze, znaczące więcej niż zdania złożone z 50128474 przecinkami, którymi raczą nas niektórzy pisarze. W Posłańcu każde słowo jest ważne i coś znaczy, co jest genialne same w sobie. Bardzo dobre opisy.

"Drobiazg, ale chyba prawdą jest, że wielkie rzeczy to często drobiazgi, które zostały zauważone."

Reasumując: Podobało mi się bardzo. Historia Eda i jego przyjaciół to coś pięknego, co się zapamiętuje. Jest to jakby rozprawa o przyszłości, przeznaczeniu i pięknie pomocy innym ludziom(mam nadzieję, że o to chodziło autorowi a nie o to byśmy robili za stalkerów sąsiadów). Zusak jest świetnym pisarzem, wie co tworzy i dlaczego to tworzy. Potrafi dać człowiekowi impuls by coś ze sobą zrobił a do tego wywołać w nim skrajne emocje przez płacz do śmiechu, przez cierpienie do szczęścia. Podoba mi się oprawa graficzna, ramki na początku rozdziałów i karty. Jednak jedna rzecz mnie bardzo zirytowały - cena. Moim zdaniem książka która ma 300 stron nie powinna kosztować 40 złoty! Nie można jej było wydać w miękkiej okładce? Daję 5+/6 - nie przeboleję tej ceny!!!

"Boję się, też, że nic tak naprawdę nigdy się nie kończy. Jedno następuje po drugim, a dopóki pamięć potrafi unieść topór, dopóty zawsze znajdzie miękki punkt w umyśle, żeby się w niego wbić."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Szaleństwo nigdy nie było tak pozytywne.

Krwawy fiolet - Reeves Dia

Co to znaczy, że człowiek jest szalony? Odchodzi od normalności? A w takim razie co to znaczy być normalnym? Czy wyróżnianie się z tłumu od razu oznacza, że człowiek jest inny, szalony? Istnieje powiedzenie "być na granicy szaleństwa", a czemu nie istnieje "być na granicy normalności"?

"Tułaczka dobiegła końca - najadłam się i znalazłam dach nad głową - nie w domu dziecka czy u jakiegoś alfonsa, ale u własnej matki. Ile dzieciaków na gigancie ma tyle szczęścia?"

Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające.
W Portero, niewielkiej, z pozoru sennej mieścinie dzieje się coś niepokojącego... A Hanna liczyła, że właśnie tu znajdzie bezpieczny dom... Tymczasem odkryje mroczne sekrety, które każdego normalnego człowieka śmiertelnie by przeraziły. Jej jednak na szczęście daleko do normalności.
Jeśli szalona dziewczyna trafia do jeszcze bardziej szalonego miejsca tylko dwie rzeczy są pewne: wszystko się może zdarzyć, a bezpieczeństwo jest złudne./empik.com

"-Tak lepiej?-spytałam wchodząc do pokoju - Zadowolona? Czy teraz mogę zostać?
-Nie.
-Nie w sensie "Nie jest lepiej", "nie jesteś zadowolona" czy "nie, nie mogę tu zostać."

Główna bohaterka jest jedną z lepszych bohaterek jakie poznałam w książkach dla młodzieży. Jest czymś niespotykanym, tak dobrze rozbudowana postać, która ma wszystko to co powinna mieć bohaterka fantasy. Hanna jest chora psychicznie co dodaje dreszczyku. Do tego dochodzi jeszcze jej wybuchowy ekspresyjny charakter no i poczucie humoru. Osobiście chciałabym znać taka osobę. jest kontrowersyjna, nieprzewidywalna i dziwna w naturalny dla siebie sposób. Reszta bohaterów takich jak Rosalee, czy Wyatt są skonstruowani tak samo dobrze jak Hanna, mają charakterek i są niepowtarzalni.

"-Co ja mogę? - jęknął Wyatt z niewinnym uśmiechem. - Jestem dobrze wychowany.
-To cudownie.- odparłam. - Lubię dobrze wychowanych facetów.
-To miał być sarkazm.
-Dobrze wychowany i do tego sarkastyczny? Dziś chyba jest mój szczęśliwy dzień."

Autorka zmierzyła się z twardym orzechem do zgryzienia, bo nie łatwo jest napisać książkę o dziewczynie z zaburzeniami psychicznymi, dodać do tego szczyptę miłości, akcji i nieistniejących stworów z dziecięcych koszmarów. A ona jeszcze jakby na deser daje nam poczucie humoru i wręcz absurdalność sytuacji! Genialne. W momencie gdy Hanna idzie do szkoły, zaczynasz pytać sam siebie, o co chodzi w tej książce. Nie jesteś pewny co jest wytworem wyobraźni Hanny, a co jest prawdziwe. Potem już powoli odróżniasz rzeczywistość od wizji, jednak w tej książce one przenikają się tak naturalnie, że nawet nie wiesz kiedy. Sam zaczynasz wariować, tak jak główna bohaterka. Do tego akcja wciąga tak, że nie potrafisz się oderwać. Śmiejesz się z bohaterów, z absurdów sytuacji, z ich inności i odrębności, przez co zaczynasz być jeszcze bardziej ciekawy co może się wydarzyć na następnej stronie. Piekielnie dobra fabuła.

"Wolę być nieszczęśliwa na wolności niż szczęśliwa w klatce!"

Język którego używa autorka jest młodzieżowy, jednak ma w sobie szczyptę dorosłości. Jest dla tak zwanych młodych dorosłych lub starszej młodzieży. Bardzo dobre wartkie dialogi, które nie nudzą i budują nam szczegółowy obraz bohaterów. Akcje opisane bardzo zręcznie, często zabawnie. Stwory i potwory wymyślone przez autorkę są niepowtarzalne i do tego przedstawione bardzo szczegółowo.
Wszystko napisane jest z lekkim przymrużeniem oka, to książka dla tych co lubią się pośmiać przy lekturze przez kilka godzin. Nie można traktować szaleńców poważnie!

"Przypominała księżyc - jakaś jej cząstka zawsze ukrywała się przed ludzkim wzrokiem."

Reasumując: Jestem pod dużym wrażeniem. Nie spodziewałam się książki, przy której łzy będą mi lecieć z oczu ze śmiechu i nie myślałam, że tak wczuje się w role szaleńca. Nie rozumiem tylko zabiega wydawnictwa, po co na okładce dawać napis: Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające? Przez to książka może odstraszać, bo można pomyśleć że to kolejna głupia "zmierzchowata" książka. Pokochałam Hanne, za jej tok myślenia, którego często nie potrafiłam zrozumieć i za jej genialne fioletowe sukienki. Fabuła jest jedną z lepszych z jakimi spotkałam się w powieściach dla młodzieży. Dlatego oceniam 5/6 - w pełni zasłużone, za te kilka godzin genialnej zabawy w Portero, których nigdy nie zapomnę! Ćśś! Zaraz ruszę na polowanie by zdobyć moje pierwsze trofeum wraz z Wyattem.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Przed Czarownicami nie uciekniesz.

Tajemny Krąg. Księga 1: Inicjacja. Zakładniczka (Tajemny Krąg, #1-2) - L.J. Smith

"-Jest śmiertelnie przerażona.[...]Jak mogłaś?! Jak mogłaś być tak okrutna?
-Przychodzi mi to naturalnie."

L.J.Smith to autorka mojego wczesnego nastoletniego życia. Jak miałam około trzynaście do czternastu wiosen, czytałam wszystkie jej książki i połowę serii "Pamiętniki wampirów". Pokochałam ją całym sercem więc jak trafiła się szansa przeczytania jej książki, po którą jakoś nie miałam czasu sięgnąć, byłam zachwycona. Jednak teraz dochodzę do wniosku, że chyba już z niej wyrosłam...

"Udało się w nim połączyć ładne, wyglądające na antyki meble i nowoczesne sprzęty, jakby przeszłość i teraźniejszość istniały obok siebie w pełnej harmonii."

Bohaterowie u Smith są jak zawsze bardzo dobrze skonstruowani, jednak to nie znaczy, że muszę ich lubić. Postacie które są słabe, nie potrafią się buntować i do tego nie myślą jak wybrnąć z sytuacji samodzielnie, bardzo mnie irytują. A taka właśnie jest Cassie - główna bohaterka. Nie potrafi zrobić nic sama, nie potrafi się postawić, polega ns Dianie, i uwierzyła, że jest czarownicą bez jakichkolwiek większych wyjaśnień: jesteś czarownicą, okey. Pozostali bohaterowie, są bardzo schematyczni: Faye - zła wiedźma, która chce zniszczyć świat; Diana - wybawczyni od życia na uboczy; Adam - zakazany owoc. Postacie są bardzo mało oryginalne, do tego Smith samym ich ubiorem pokazuje jakie są ich charaktery, niszcząc nam dobrą zabawę.

„Inna niekoniecznie znaczy zła”

Fabuła jest bardzo słaba, bo jest bardzo przewidywalna. Nie ma w niej nic nowego, jednak niektóre momenty mi się podobały np. sprawa z Adamem - Cassie stara się być lojalna wobec Diany. A do tego podoba mi się charakter o którym było mało, jednak mam nadzieję, że w przyszłości będzie więcej, a mianowicie Nick. Jest bardzo schematyczny bo to facet smutas, który z nikim nie gada, jednak przy Cassie staje się milutki i przyjacielski. Jednak uwielbiam takie postacie i ilekroć się odzywał w książce przechodziły mnie ciarki. Książka ma też sytuacje które mi się bardzo nie podobały, bez sensu wprowadzona została sytuacja z Fayą, że szantażuje Cassie, głupio też wypadł Bal Jesienny, trup się ścieli gęsto a ludzie sobie idą na potańcówkę.

"Ludzkie? Czy... Przez jej głowę przemknęły obrazy rodem z horroru.Kościste dłonie szkieletów pokryte odpadającą skórą. Blade ręce i paznokcie, które przybrały siny odcień śmierci. Ręce zniekształcone, ręce wprost z grobu..."

Styl i język jest naprawdę dobry, bo to w końcu L.J. Smith. Dialogi są dobre, jednak bez większych emocji, są jakby suche. Język jest młodzieżowy, jednak Smith postawiła na wyrafinowanych nastolatków którzy nie przeklinają, ani nie krzyczą na rodziców, tylko czasami naskoczą na siebie nawzajem, jednak ja nie nazwałabym tego "naskokiem" a raczej wymianą zdań. Przedstawione zaklęcia są dobre, jednak nie podobało mi się to, że pisała rymowanki które miały służyć za czary, jest to bardzo dziecinne.

"Kobieta z mężczyzną, mężczyzna z kobietą
Tak od samego początku świata.
Serce przy sercu i ręka w rękę,
W tańcu się serce z sercem splata."

Reasumując: Książka jest dobra, jednak bez BUM. Bohaterowie są płytcy, bez jakichkolwiek nowatorskich rozwiązań. Fabuła trzyma się kupy, jednak nie ma w sobie nic co przyciągałoby uwagę czytelnika. Jedyna dobrą rzeczą jest tutaj L. J. Smith, do której wciąż mam sentyment. A zapowiadało się tak dobrze... Autorka miała wielkie możliwości co do tej książki, jednak ich nie wykorzystała i dlatego stawiam 3+/6. Przepraszam pani Smith, ale wyrosłam z pani książek, Tajemny krąg jest dla 13-latek, bez aspiracji, które lubią poczytać coś o magii i zakazanej miłości.
Pora się pożegnać pani Smith, niestety wyrosłam z pani książek.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Zaraz po potworach umierają bohaterowie.

Waleczna. Wielkomiejska baśń - Holly Black

"-W pewien księżycowy dzień trupki dwa pobiły się-wyrecytowała.
[...]
-Stojąc tyłem twarzą w twarz, dobyły mieczy, strzeliły wraz. Głuchy policjant usłyszał huk, przyszedł i trupki zastrzelił znów."

Holly Black znana jest ze swojej serii Kroniki Spiderwick, których jako dziecko nienawidziłam. Na pierwszą książkę którą przeczytałam tej autorki "Danine" natknęłam się dosyć dawno, nie przyciągąła mnie dziewczyna na okładce, a już na pewno nie papieros w jej dłoni, jednak zaciekawił mnie opis, więc wbrew sobie, kupiłam ją. No i niestety ale od tamtej pory mieszka ze mną mój kolega skrzat.

"-Czasem człowiek w pewnym momencie zaczyna robić różne dziwne rzeczy, w które nawet sam nie wierzy."

Główna bohaterka na początku nie zgarnęła mojej sympatii, zamiast buntu i odwagi miała w sobie tchórza i nieudaczniczkę, a ja osobiście nie lubię tego typu postaci. Jednak w miare jak zgłębiałam się w powieść, pojawiało się więcej narkotyku, więcej uzależnienia, więcej pasji, zniszczeń i trupów oraz uczuć, w niej samej, jak w innych bohaterach z którymi "trzymała sztamę", Val zaczęła szaleć, nie widziała nic innego poza narkotykiem. Jest bardzo złożoną bohaterką. Składają się na nią różne zaprzeczenia: nie chce czegoś robić, jednak zrobi to by udowodnić coś innym; wie, że robi źle jednak uważa, że wolny człowiek postępuje według swoich osądów i nikt nie będzie mówił jej co jest złe.

"-Szczury są trute, zabijane, więzione i bite, zupełnie tak samo jak bezdomni. Jak ludzie. Jak my. Wszyscy nienawidzą szczurów. Nienawidzą sposobu, w jaki te się poruszają, dźwięku ich łap przebiegających po podłodze. Szczury zawsze są czarnymi charakterami."

Pewnie gdy przeczytaliście opis o tym o czym jest ta książka, to sobie pomyśleliście: "Co za idiota czyta książki o skrzacie który produkuje narkotyki? Skrzacie! Produkującym narkotyki!" i dla podkreślenia słów machalibyście rękami w prawo i lewo, myśląc, że trzeba być wariatem, tak jak to zrobił mój brat gdy mu powiedziałam o czym czytam. Jednak powiem wam, że fabuła jest naprawdę dobra, biorąc pod uwagę to, że jest napisana dla młodzieży. Holly Black chciała w świat baśni w którym większość dzieci się wychowuje, wtrącić różne pokusy które ciągną dzisiejszą młodzież, jak narkotyki, ucieczka z domu, seks nieletnich, brak akceptacji własnego "ja". Dlatego ta książka jest tak dobra, bo zostajemy wciągnięci w świat elfów, driad, skrzatów, trolli i wszystkiego o czym śniliśmy w dzieciństwie, a do tego pojawia się nasza codzienność. Dlatego ta powieść jest tak genialna i nieprzewidywalna.

"W tamtej chwili  Val pomyślała jednak, że prawdziwym problemem tych gier jet oczekiwanie od gracza iż spróbuje wszystkiego. Jeśli była tam jakaś jaskinia, należało do niej wejść.Gdy pojawiał się tajemniczy obcy, trzeba było z nim porozmawiać. Znajdując mapę, należało się nią kierować. Tyle że w grach miało się niezliczona ilość żyć, a ona miała tylko jedno."

Styl i język autorki to majstersztyk, wciąga od pierwszej strony i wszystkie stworzenia sa opisane bardzo szczegółowo. Do tego dochodzą jeszcze wartkie dialogi w których często pojawiają się przekleństwa, obrazując nam jak wyglądają teraźniejsze nastolatki. Walki opisane są bardzo dobrze, u kobiet to rzadkość.

"-Zawiódł kogoś bardzo mi bliskiego.Kosztowało go to życie.-[...]-Lepsze ostrze mogłoby zatrzymać przeciwnika.
-Kto... kto był tym przeciwnikiem?- zapytała.
-Ja."

Reasumując: Może okładka nie zachęca. Może opis również nie za bardzo(Narkotyki i skrzaty?!). Jednak naprawdę książka posiada mrok i tajemnice o których tak lubię czytać w fantastyce. Do tego dochodzą współczesne problemy z którymi nawet ja się borykam. Jest to prawdziwa historia osadzona w nieprawdziwym świecie i to jest tak genialne, nieprzewidywalne i ORYGINALNE! Dlatego stawiam 5+/6, bo pojawiła się jedna rzecz w którą nie mogłam uwierzyć - jak Val mogła się zakochać w trollu?!

"Rzeczywistość to coś co nie znika, kiedy przestaje się w to wierzyć."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Śmierdzi trupem.

Lodowaty grób (Harper Connelly , #3) - Charlaine Harris, Dominika Schimscheiner

"Zastanawiające, dlaczego wszyscy uważają, że za ich plecami natychmiast zrobię coś niewłaściwego. Jedyne co różniło mnie od innych, to wypadek z piorunem. Nie byłam przecież żadną buntowniczką, piekielnicą, prowokatorką ani nikim podobnym łatwo ulegającym emocjom czy irytującym."

 

Połączenie kryminału, romansu i wątku paranormalnego jest łatwe, ale żeby jeszcze wszystko ze sobą współgrało potrzeba dużo pracy. Pani Harris, którą każdy zna z serii "Czysta krew", zabrała się za napisanie właśnie książki trzy wątkowej i niestety, ale może lepiej niech zajmie się wampirami.

"Seryjna zabójca, napad, koszmarne przebudzenie... Jakie złe wspomnienia?"

Okey. Zacznijmy jak zawsze od bohaterów. Postać Harper powinna być mroczna, tajemnicza, przerażająca, jak przystało na kogoś kto współpracuje z trupami i zarabia dzięki nim na życie. Jednak jest kompletnie inaczej! Harper jest bardzo zadowolona z życia, bez jakichkolwiek urazów psychicznych i jest z lekka płytko nastawiona do świata. Do tego dochodzi jej "brat" - Tolliver, który jest łamaczem serc i swoim urokiem osobistym zabija na kilometr. Bardzo denne rozmyślania Harper, która patrzy na trupa i myśli co będzie jadła na obiad, a do tego ciągłe zastanawianie się nad tym jak to ona kocha Tollivera i jak to ona nie mogłaby bez niego żyć, daje efekt "rzygania tęczą", a nie o to powinno chodzić w książkach o seryjnych mordercach.

"Miał prawo wierzyć w cokolwiek, co pomagało mu się odnaleźć w tej rzeczywistości. Wszyscy snujemy fantazje, które ubarwiają życie."

Fabuła nie jest złożona, ot co, osiem ciał chłopców w wieku 14-18 lat. Harris próbowała stworzyć mroczną atmosferę, pełną duchów, morderców i czyhającej za rogiem śmierci. Jednak nie udało jej się. Zamiast tego skupiła się na romansowaniu Harper z Tolliverem, które swoją drogą przyprawia bardziej o śmiech niż o jakiekolwiek podniecenie. Harper powinna opisywać co widziała przy trupach, co im się stało, krew powinna lać się na prawo i lewo, jednak nie. Harper widzi trupa - "O Jezu, trup! Zobaczyłam co mu się stało i zemdlałam." koniec akcji z trupem. Do tego dochodzi brak jakiekolwiek środka, rozwinięcia akcji. Fabuła wygląda tak: znajduje trupa, myślę o tym żeby wyjechać, Tolliver, Tolliver, myślę o tym by wyjechać, znajdujemy morderce, koniec książki. Naprawdę, nie ma żadnego napięcia, które powinno się pojawić w powieściach typu kryminał. Do tego, co chyba najgorsze, fakty się nie łączą - zabójca wysłał ją do szpitala, więć dlaczego nie wrócił dokończyć roboty? Nie wiedziała nic o stronie na swój temat w internecie, ale wiedziała o stronie gdzie są zapisani wszyscy paranormalni? Bez sensu.

"-Jest pora na każdą rzecz i jest czas na każdą sprawę pod niebem..."

Jeżeli Harris pisała tak samo Lodowaty... jak "Czystą krew" to nie rozumiem fenomenu tej serii. Naprawdę, dialogi są płytkie, bez werwy, nie potrafią się zgrać. Opisy są niby szczegółowe jednak pogmatwane, nie potrafiłam sobie często wyobrazić scenerii. Do tego większość opisanych miejsc jest rodem zaczerpnięta z amerykańskich filmów. Teksty które mają kusić odpychają. Akcje które mają podniecać obrzydzają. A dialogi które mają być cięte i podtekstowe, są po prostu beznadziejne. O słowotwórstwie się nie wypowiem.

"Wyraźnie spodobała mu się rola pioniera, pewnie czuł się w niej bardzo "macho". Nie tylko opiekował się ranną kobietą, czyli mną, ale też musiał zapewnić jej ciepło ognia. Niedługo zacznie pewnie skrobać na ścianach sceny z polowań na bizony."

Reasumując: Niby nic nie wyciągnęłam z tej powieści, oprócz wkurzania się z powodu zmarnowaniu potencjału i pomysłu. Jednak, muszę to oddać pani Harris, powieść wciąga. Czyta się ją bardzo szybko i nie da się oderwać, bo masz w głowie tylu podejrzanych, że trudno ci nie myśleć kto tak naprawdę to może być. Łatwo jest odgadnąć winnych, jednak i tak doczytasz do końca bo chcesz się dowiedzieć czy twoja teoria jest prawdziwa. Dajeee... 3-/6? To chyba sprawiedliwa ocena, za wciągnięcie się w powieść. Jednak tym, którzy oczekując genialnego kryminału, odradzam, bo przejedziecie się.

Mój ulubiony cytat:


"Wystarczyło zapewnić im odpowiednią dziurkę, pojęczeć entuzjastycznie i radośnie osiągali swoje spełnienie. To było coś jak podpisywanie umowy na podstawową ofertę kablówki. Wybierasz właśnie tę, kiedy zamawiasz ją dla kogoś, kogo dobrze znasz. -Dla ciebie, kochanie, HBO.-powiedziałam."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

I want to sleep without dreaming.

Niewinna - Taylor Stevens Informacjonistka - Stevens Taylor

"Tym, którzy nie przetrwali.
Obyście w wiecznym śnie odnaleźli spokój,
jakiego brakowało w waszym życiu."

Książki sensacyjne, thrillery, kryminały, są po to by zaskakiwać, nie tylko końcówką, ale głównie środkiem, tym jak dany agent, agentka, dochodzą do sedna sprawy. Jak rozwiązują napotkane po drodze problemy. No i im więcej fajerwerków i naboi się pojawia tym lepiej.

"Młoda kobieta miała najwyżej osiemnaście lat. W zasadzie była jeszcze dzieckiem, jedną z wielu niewinnych, pełnych nadziei i naiwnych, które w poszukiwaniu czegoś nowego przybywały do wielkiej metropolii i kończyły jako ofiary ogni Molocha."

Bohaterowie są genialni. Realistyczni, bardzo inteligentni, często nieprzewidywalni, jednak z lekka schematyczni. Główna bohaterka Michael lub Vanessa Monroe jest dziwnie "poskładaną" postacią. Z jednej strony jest bezczelną, wyrafinowaną, piękną, brutalną kobietą, a z drugiej jest delikatna, wrażliwa i pragnąca akceptacji. Jest pełna zagadek, można się zagubić czasami w jej toku myślenia! Do tego dochodzi jeszcze jej brutalność i chęć mordu. Nie często spotyka się tak dobrą postać płci żeńskiej w książce. Mężczyzna który jedyny rozumie Monroe to Miles Bradford, znany z poprzedniej części serii. On jest za to, za bardzo uczuciowy jak dla mnie. Co ja chce czytać? Romans czy thriller?! Cały czas mówi, jak to tęskni za Monroe, jak to chciałby ją pocałować, jak to by chciał by mu się oddała. Powinien moim zdaniem być bardziej pewny siebie i bardziej działać na własną rękę.

"Ale wymówki były dobre dla tchórzy. One nie mogły przywrócić zmarłym życia ani naprawić spustoszenia dokonanego pod wpływem instynktu. Krew jest krwią i nie liczą się powody dla których została przelana."

Fabuła jest na pozór bardzo dobra, jednak niestety niekiedy bardzo przewidywalna. Ale skonstruowana jest genialnie! Trzyma w napięciu i nie chce wypuścić i aż do ostatniej strony nie wiesz, czy nagle nie wparuje ci tutaj przez okno jakiś agent specjalny i nie wykradnie przesyłki. Do tego poznaliśmy trochę głębiej historię Monroe, z czego jestem bardzo zadowolona. Dochodzą jeszcze potyczki psychiczne Michael w których ona sama już nie wie kim jest i do czego tak naprawdę jest zdolna. Podoba mi się temat bo sekty to przecież to tabu tzn. udawajmy, że ich nie ma. Niestety występuje brak elementów zaskoczenia, wiadomo, że wszystko skończy się dobrze, a do tego niektóre sceny są jakby prosto wyciągnięte z filmów akcji z Tomem Cruisem, w które niestety trudno mi uwierzyć.

"-Nie? Przecież nikt nie każe mi się włóczyć ulicami o drugiej w nocy. Nie muszę się czaić w ciemnych zaułkach ani szukać odludnych miejsc, czekając, aż jakieś niebezpieczeństwo wciągnie mnie do gry.- Zerknęła na ścieżkę ktorą oboje dotarli do ławki.- Co za różnica czy szuka się ofiary, czy się udaje, w nadziei, że trafi się jakiś drapieżnik?"

Język jest genialny. Bardzo dobrze opisane są sceny walki, a kobietom nie często to wychodzi. Dialogi są bezczelne, realistyczne, bardzo dobrze się je czyta. Podoba mi się nie przebieranie w słowach, pojawiają się przekleństwa tam gdzie powinny się pojawić i brutalność w słowach tam gdzie powinna ona być. Dlatego książkę czyta się jednym tchem, bo po prostu styl i język autorki nie pozwalają inaczej.

"Bardzo rzadko słyszała ton, w którym troska przeplatała się z szacunkiem, a miłość z poczuciem, że są sobie równi. Mógł tak mówić tylko ktoś kto całkowicie ją akceptował i miał świadomość kim naprawdę jest."

Reasumując: Nie jest to książka która zapada w pamięć bo i fabuła nie jest wyszukana. Jednak główna bohaterka i jej znajomi to takie charaktery o których trudno zapomnieć i to bardziej one kreują cały świat Taylor Stevens. Zakochałam się w Monroe i chciałabym żyć jej życiem, pełnym zagadek i wyjazdów w nieznane miejsca. Stawiam 5/6, bo to powieść która uwodzi jednak mnie, tylko do ostatniej strony, a powinna dłużej.

"Zmęczenie zrobiło swoje, powieki opadły i choć obawiała się kolejnego koszmaru oraz spustoszenia, jakie mógł przynieść, już po chwili stała się zakładniczką snu."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Różnimy się jak ogień i woda.

Płonący stos. Księga 1: Kielich wiatru. Krąg popiołów - Cate Tiernan

Są książki których nie kupujemy bo wiemy że będą słabe. Znaczy wiemy, że na pewno je przeczytamy bo nas wciągną, jednak nie są to książki które pochłaniają nas w swój świat i długo siedzą nam w głowie. Postacie są schematyczne, świat jest przerysowany i wszystko tak naprawdę nie posiada żadnej ORYGINALNOŚCI. Jednak niektóre książki potrafią nas zaskoczyć chociaż wcześniej uważaliśmy, że należą one do tej kategorii.

"-Myślałam o tym, że... jesteś... taki spokojny.-powiedziałam. Jego oczy straciły rozmarzony wyraz, stały się czujne.- Jakby to wszystko...-Zatoczyła ręką koło, mając na myśli świat, nie wpływało na ciebie, jakbyś był ponad to. Wydajesz się być jak...-urwałam zastanawiając się.-Jak drzewo pośrodku rzeki. Woda obmywa je i płynie dalej, ale drzewo ani drgnie."

 

Główne bohaterki, na pierwszy rzut oka takie same, jednak na drugi kompletnie różne. Thais to taka filozofka, pełna uczuć, jednak nieśmiała, i do tego ze wszystkimi jest szczera. A Clio to imprezowiczka, popularna, pewna siebie i rozpuszczona. Kompletna odwrotność charakterów, jeśli kochasz jedną, to nienawidzisz drugiej. Ja pokochałam Thais. Więc przebrnięcie przez rozdziały Clio to była mordęga. Ogółem "kółko różańcowe" czarodziejów, to zbiorowisko kompletnie różnych postaci i to mi się podoba. Charaktery ścierają się, niektórzy się nienawidzą, niektórzy lubią i to jest naprawdę świetnie przedstawione.

 

Fabuła. Hm hm. Niby jest schematyczna, jednak ma takie odskocznie. Jak już wspomniałam zbiorowisko czarodziejów jest genialne i tak naprawdę, cała fabuła opiera się na nich i na ich historii, a nie na historii bliźniaczek, chociaż one też są w to wplątane. Problemem jest tutaj przewidywalność i głupie dopiski wydawnictwa! Jak można od razu na tyle książki zdradzić, że facet z którym się spotykają to ten sam koleś?! Przez to fabuła kuleje, brak efektu zaskoczenia! To co może nudzić czytelnika to partie w których tłumaczone są zaklęcia, albo rysowanie run magicznych. Do tego dochodzi coś bardzo głupiego czyli pisanie zapisanie zaklęć, są one tak beznadziejne, że mogłoby ich wcale nie być, po co psuć książkę? Jednak to co jest dobre to, to, że miłość pomiędzy bohaterami tutaj jest tak nieprzewidywalna! Weźmy np. Richarda, tego się chyba nikt nie spodziewał!!!

„Zanurzam się w ciemność By dotrzeć do tych, których potrzebuję Posyłam mego ducha z wiadomością On dotrze do ich duszy Jesteśmy złączeni przez czas Jesteśmy złączeni przez przeznaczenie Jesteśmy złączeni przez życie Jesteśmy złączeni przez śmierć Naprzód.”

Pierwsza część książki Kielich... to jest potyczka językowa. Autorka aż za bardzo spłyciła Clio, czasami nie da się czytać tego co ona myśli. Autorka chciała by Clio myślała jak współczesna popularna cheerlederka, jednak to jest aż za. Potem jednak w drugiej części powieści Krąg... jakoś autorka jakby przystosowała się do postaci i dała jej wolną rękę, bo Clio przestaje myśleć tak płytko, i staję się naprawdę dobrą postacią. Język jest oczywiście współczesno-młodzieżowy, mało przekleństw, jednak jakieś się pojawiają.
Dodatkowy plus: przepiękna okładka!!!

„Jestem kobietą, której pragniesz, silną jak skała, gorącą jak magma. Oddam się tobie, to nie żart, jeśli dowiedziesz, że jesteś tego wart.”

Reasumując: Jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się takiej książki. Gdy brałam Płonący... do ręki sądziłam, że to kolejna głupia młodzieżowa książka, jednak jest to bardzo zgrabna powieść i stracie, bólu, magii, miłości i niespodziewanych uczuć. Jestem pod wrażeniem, naprawdę. Do tego cała ta magia, runy i zaklęcia są bardzo realistyczne, jednak nie odpuszczę tych zapisanych zaklęć, bo to naprawdę mnie zirytowało. Do tego miłość która się pojawia jest nieprzewidywalna i to jest dla mnie wielki plus. Oceniam... 5/6? Jak na książkę młodzieżową to naprawdę dużo! Jednak polecam właśnie dziewczynom tak 14-16 lat? Bo im na pewno ta powieść przypadkie do gustu.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Żyć jako ja i jako ktoś inny, w dwóch światach? Oszalałam.

Sekret Julii (Dotyk Julii, #2) - Tahereh Mafi, Małgorzata Kafel Dotyk Julii  - Tahereh Mafi

Mieliście tak kiedyś? Że historia brała nad wami górę? Że zostajecie wyprani z emocji i wypluci jako bezkształtna masa? I zaczynacie żyć emocjami bohaterów, którzy nie istnieją. I nagle rozumiesz. Że to jest koniec. Twój, świata, przyjaciół, miłości. Siedzisz i osłupiały patrzysz w ścianę a łzy same ci lecą ciurkiem bo nagle uświadamiasz sobie, że umarłeś. Wraz z ostatnią stroną umierasz. I już nie rodzisz się na nowo. Szalejesz.

"-Spieszyłem się na spotkanie z panią, wasza wysokość. Nie zdążyłem włożyć nawet skarpetek. - wskazuje na trzymane w ręce skarpetki i buty włożone z gołą stopę.
-Co za grubiaństwo.
-W ciekawy sposób dajesz mi do zrozumienia, że cię pociągam."

 

Jak mam cokolwiek komentować? NIe potrafię. Zatrzymałam się, wciąż jestem jedną nogą z Julią. Wciąż jestem obok niej, leże budzę się, siedzę w jej głowie. Jest bohaterką idealną, piękną, skomplikowaną. Szaloną! Nieprzywidywalną! Pokochałam mężczyznę który nie istnieje. Warner jest idealny. Zamknęłam go w sercu i nie zamierzam wypuszczać. Kenji jest świetnym błaznem - zabawny i mroczny, pełen tajemnic. Cudownie skonstruowane postaci. Odważne, nieprzewidywalne, ORYGINALNE, INNE. Brak mi słów.

"Zawsze przepraszam. Wiecznie przepraszam. Za to, kim jestem i kim nigdy nie chciałam być, i za to ciało w którym się urodziłam, za to DNa, o które nie prosiłam, za osobę którą nie mogę się odstać. Przeżyłam 17 lat, starając się być inna.Każdego dnia. Próbuję być kimś innym, dla kogoś innego."

Fabuła to tykająca BOMBA! Jeden fałszywy ruch i zginiesz, jedno fałszywe słowo i zostajesz zniszczony. Emocje biorą nad tobą górę - umierasz. Jestem zaczarowana. Nie ptorafię się otrząsnąć. Chce czytać dalej i dalej. Fabuła jest bardzo oryginalna, pełna zagadek. Jednak i tak istnieje lekki schemat. Wszystko buduję postać Julii, bo to ona jest tutaj tą szaloną i nieprzeiwdywalną. I do tego Warner. To jest to czego szukałam przez całe życie! Ta fabuła którą od dawna chce stworzyć. Gdzie łączy się dobro ze złem. Gdzie okrutny znaczy to samo to delikatny. Gdzie diabeł równa się aniołowi. Może niektórym przypominać X-menów, jednak ja, jakoś nie miałam z tym problemu.

"Nie musimy nic robić, żeby umrzeć.
Możemy przez całe życie ukrywać się w komórce pod schodami, a śmierć i tak nas znajdzie. Zjawi się ubrana w pelerynę niewidkę, machnie czarodziejską różdzką i strzepnie nas z tego świata, kiedy będziemy się tego najmniej spodziewali. Wymaże wszystkie ślady anszego istnienia na ziemi i wszystko to zrobi za darmo. Nie poprosi o nic w zamian. Ukłoni się na naszym pogrzebie, przyjmie wyrazy uznania i zniknie."

Słowa. Dialogi. Kreacje. Świat. Wszystko to łączy się w taką całość, że nawet nie mam jak skomentować języka. On po prostu pochłania. Jak czarna dziura, wsysa i nie wypluwa. To jest tak dobrze napisana książka. Przekreślanie słów. Domysły Julii. Przedstawienie jej świata, jest tak prawdziwe i realne, jakby pojawiały się w mojej głowie. Myśli przelane na papier które zagnierzdzają się w moim umyśle. To tak jakby Julia odsłoniła nam, nasze tajemnice.

"Świat wokół nas to zamglony pejzaż błękitów i szarości.Nieliczne pozostałe drzewa wyciągają do nieba sto drżaćych, szeleszczących ramion, jakby w modlitwie o ulgę w cierpieniu. To wystarczy, żeby zrobiło mi się żal roślin i zwierząt, które ponoszą konsekwencje naszych poczynań. 
Nie zasłużyły na to."

Co mi się nie podobało jednak, bo zawsze jest jakieś "ale". NIe podoba mi ise tytuł. Cieszę się, że nawiązuję do pierwszej części Dotyk... jednak te tytuły bardzo odstają os tytułów angielskich i to mnie martwi. Do tego dochodzi okładka. Dlaczego dopiero w 2 części wzięto okładki angielską? Nie można było jej wziąć też do pierwszej? Źle to wygląda moim zdaniem jak peirwsza okładka nie nawiązuje do pierwszej, nie ma harmonii.

"-Ale... teraz? W środku nocy?
-Gówno nie wpada do wentylatora według twojego grafiku księżniczko."

Nie potrafię tego podsumować. Nie potrafię dobrać słów. Jestem zamknięta w innym świecie. NIe będę pewnie wychodzić z domu przez tydzień. Zamknę się i nie wyjdę, dopóki kolejna częśc nie pojawi się w mojej ręce. Dlaczego ta powieść jest tak genialna? Dlaczego Warner nie istnieje? Dlaczego świat jest taki okrutny? Dlaczego nie potrafię wrócić do rzeczywistości?! CHOLERA! Jak mam ocenić tą książkę, ona jest nieoceniona. Daje wszystko co mam 6/6, jednak to wciąż za mało. Ja nie potrafię już żyć w tym świecie. Chce zacząć żyć gdzie indziej. Nawet tę okładkę odpuszczę, bo przecież nie ocenia sie książki...

"Bo cicha noc to nie to samo co spokojna noc, bo niewzruszony człowiek to nie to samo co opanowany, a jasne światło nie jest takie same jak olśniewające światło. Ponieważ o wszystkim decyduje sposób, w jaki słowa układają się w zdaniu."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Alchemia to jednak nie sztuka magiczna.

Córka Alchemika - Katharine McMahon

"Ale zamiast tego wpatrywałam się w płomień świecy, płynny i ruchliwy niczym woda, lecz lżejszy od powietrza, w kształcie języczka, brązowego u podstawy, szarego i chłodnego na środku, w potem jaskrawożółtego, wyciągniętego w górę do najwyższego punktu, jakby opierał się sile grawitacji. Płomień, jeśli dostanie za mało powietrza, zgaśnie, a jeśli za dużo - zostanie zdmuchnięty."

Alchemia kojarzy mi się z, może zabawnie to zabrzmi, ale z czarami, no i jeszcze z anime(hehe). Jednak alchemik jest podobny do filozofa, co za tym idzie do marzyciela i wizjonera. A ja kocham marzycieli i wizjonerów.

 

"Selden należało do mnie. Selden do ja. Kto mu pozwolił podrzeć je na strzępy i zacząć od nowa?"

Główną bohaterką Córki Alchemika, jest Emilie Selden, młoda aż nadto inteligentna dziewczyna, która nie zna świata, ale bardzo chce go poznać. Emilie jest postacią bardzo rozbudowaną, jednak schematyczną. Często w filmach czy książkach pojawiają nam się kobiety inteligentne, jednak zaślepione przez kogoś lub coś, potem nadchodzi moment kulminacyjny w którym kobieta odkrywa, że była oszukiwana przez cały ten czas. Emilie jest typową bohaterką książek historycznych dla kobiet, jednak spowija ją dobrze skonstruowana mgiełka tajemnicy, dodana przez autorkę w postacie przeszłości dziewczyny i jej umiejętności alchemicznych. Dzięki czemu Emilie wyróżnia się.

"Ale co z sową? Zobaczyłam ją znów, leciała coraz niżej i niżej. Jakieś biedne stworzenie w zaroślach pewnie usiłuje się ukryć przez jej niesamowitymi oczami."

Jak mam mówić o fabule, kiedy nie potrafię jej określić? Książka na początku może wydawać się monotonna, wręcz nudna. Jednak wraz z przypływem bohaterów, rozwija się akcja, dzięki której nie potrafimy oderwać się od książki. Jesteśmy wprowadzeni w świat oświecenia, gdzie kobiety nie mają głosu, a Emilie się buntuje, bo nie potrafi zrozumieć dlaczego wszystko traktują ją jak "głupią babę". Gdyby spojrzeć na fabułę pod kontem romansu historycznego, jest to całkiem dobra historia, która jednak nie zaskakuje. Jednak nie wiem czy Córka alchemika, zasługuje na miano romansu historycznego, raczej jest to po prostu książka historyczna z wątkiem romansu, opowiadająca o tym jak kobiety w XVII wieku były traktowane.

"[...] potrafił czynić cuda. Mógł poślubić córkę alchemika i stworzyć ją na nowo, mógł kupić stary statek i tchnąć wiatr w jego postrzępione żagle."

Styl i język są bardzo dobre, dopasowane do ram czasowych, do epoki. Emilie nie traci charakteru, tak samo jak inne postacie. Dialogi są wartkie, wszystko jest opisane w najdrobniejszym szczególe i może dlatego tak bardzo wpadamy a ten świat, bo po prostu nagle wydaje nam się, że jedziemy dorożką przez zakurzony Londyn w wielkiej jedwabnej sukni i gorsecie, który uwiera nas pod biustem.

"Planeta obróciła się.
Prawo inercji sir Isaaca N. Rzeczy będą pozostawać w ruchu, o ile nie przeszkodzi im w tym przeciwnie skierowana siła. W tym przypadku - śmierć."

Reasumując: Książka jest wyśmienita na kilka wieczorów, w które chcielibyśmy przenieść się w czasie i poczuć stęchły zapach Londynu. Emilie jest ciekawą postacią, która jest bardzo dobrze rozbudowana i naprawdę dobrze przedstawiona, dzięki czemu zyskuje naszą sympatię. Polecam płci żeńskiej, bo pojawiają się wątki o których mężczyźni chyba nie lubią czytać, jest to książka o szczerości, buncie i chęci bycia wolnym i niezależnym, dlatego daje 5/6. Jest to bardzo dobra powieść która uwiodła mnie swoją szczerością i pięknem.

 

"-Kiedy mnie widziałaś co myślałaś?
-Współczułam pani, rzecz jasna.
-Współczułaś mi? Dlaczego?
-Bo nie miała pani matki. Bo była pani z nim sama w tym wielkim domu i nie było dla pani ucieczki."

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com

Burza nadciąga.

Przez Burze Ognia  - Veronica Rossi

"Przeżyła na zewnątrz.[...] Teraz wiedziała jak kochać i jak pozwolić odejść. Cokolwiek się zdarzy też da sobie radę."

Są książki, które czytamy i niby nam się podobają, ale w pewnym momencie przerywamy ich lekturę i kończymy na tym naszą przygodę. Powieść sobie leży, kurzy się, aż w pewnym momencie jak mamy czas dochodzimy do wniosku, że ją skończymy, i wtedy nadchodzi olśnienie, bo powieść nas porywa i nie chce wypuścić i nagle uświadamiasz sobie jaki byłeś głupi, że nie chciałeś jej skończyć!

„Dla tych, których kochamy, potrafimy być najokrutniejsi.”

Bohaterowie. No co mam powiedzieć? Bardzo barwne, mega dobrze skrojone i przedstawione. Porzuciłam tą powieść na początku bo nie podobała mi się Aria, bardzo nie lubiłam jej jako pięknej śpiewaczki, która żyje sobie w Sferach, ble! Ale potem ona staje się zupełnie inna osobą, i właśnie tę Arię pokochałam. Całym sercem. Do tego główna rola męska - Perry, na początku mnie odrzucał, przez jego rozdziały nie mogłam przebrnąć, ale  potem jakoś się otworzył, zmienił się wraz z Arią. I chyba kocham bardziej ich duet niż każde z osobna.

Jak już wiadomo, poszukuję oryginalności. A niestety, jakoś tej oryginalności tu nie znajduje. Niby wszystko mi się w fabule podoba, i mega dobra końcówka, która porusza serducho, ale po prostu oprócz Sfer i plemion, nie widzę tutaj nic co poruszyłoby moją uwagę. Ot co, historia miłosna, ludzi którzy nie powinni się kochać. I jest to przedstawione bardzo dobrze, wręcz lepiej niż w większości powieści, ale mnie to nie rusza. Może za dużo naczytałam się książek tego typu, i jestem już bardzo przewrażliwiona, albo po prostu ta książka jest jaka jest.

„- A ile według ciebie mam lat? - Nie znam się na skamielinach, ale dałabym ci pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt tysięcy. - Mam osiemnaście lat.”

Książka jest napisana bardzo dobrze. Jednak błędem jest to, że nie wciąga. Napisana jest takim językiem, że wszystko przykuwa naszą uwagę, oprócz tekstu przed nami. Wciągają nas bohaterowie i fabuła, ale nie sam tekst. Chyba to zdanie nie miało sensu, ale jest to najzupełniejsza prawda. Tekst nie przyciąga. Nie inaczej jest z okładką, bo na pierwszy rzut oka, podobała mi się. Jednak gdy przyjrzałam się dziewczynie z przodu, doszłam do wniosku, że wygląda beznadziejnie, z tym paskiem, wyglądającym jak gorset, o co tutaj chodzi? Ale ładnie napisany jest tytuł i tekst z tyłu okładki. To się chwali.

„- Kiedy mówiłaś o moich Znaczeniach... moich tatuażach - mówił dalej - byłaś na dobrym tropie. - Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. - Na imię mi Peregrine. Peregryn to sokół wędrowny. Wszyscy mówią mi Perry.”

Reasumując: Książka jest.. jaka jest. Nie potrafię stwierdzić czy jest dobra czy zła. Nie pojawia się w nich nic nowego, tylko świat przedstawiony się zmienia. Bohaterowie mnie urzekli nie powiem, ale to dopiero pod koniec książki. Wciągnęłam się od 150 strony, i do tego przeczytanie Przez burze ognia, zajęło mi bardzo dużo czasu, jeśli popatrzymy jeszcze na to, ile czasu książka się kurzyła. Jestem trochę rozczarowana, trochę zbulwersowana a troszeczkę oczarowana. Książka ogólnie dobra, ale nic wielkiego, daje... 4/6? To jest chyba optymalna ocena.

Źródło materiału: http://lookingforuniqueness.wordpress.com